
Ze śmiechem wyobrażam sobie erudytów, członków Petite Academie i Le Bruna – winowajcę tych dekoracji sufitowych, którzy niczym profesor Langdon otwierający cryptex widzą przed oczami całe układy słoneczne.
Nec pluribus impar – motto Ludwika XIV adoptowane po 1658 roku związane z symbolem słońca poruszyło wyobraźnię Le Bruna, niczym spadające jabłko Newtona, a pięć florenckich komnat – Sale dei Pianeti w pałacu Pitti poświęconych Wenerze, Apollinowi, Marsowi, Jowiszowi i Saturnowi – wyobraźnię naczelnego propagandysty królewskiego zapłodniło.
We Florencji, w Sali Jowisza przedstawiono Apolla, który wręcza koronę młodemu suwerenowi. Takiej inspiracji Le Brun nie mógł przeoczyć. Ponieważ słońce symbolizowało króla – siedem bóstw olimpijskich, inspirowanych Palazzo Pitti, satelickich wobec słońca planet prowadziło w Wersalu króla i jego gości od wielkich schodów w stronę tarasu. Diana, Mars, Merkury, Apollo, Jowisz, Saturn i Wenus. Dziś chodzimy tą samą trasą, tyle że tarasu już nie ma, a luster od groma. Schodów też już nie ma. Przetrwały raptem 70 lat, za dużo tam było Ludwika, to następny Ludwik zlikwidował.
Skoro jest już jasne, skąd dekoracja sufitowa wersalskich apartamentów królewskich, to jeszcze jedno: po jaką cholerę było tworzyć na wysokości 7 metrów tak skomplikowane, symboliczne programy ideowe, skoro nawet najbliżsi króla, który w komnatach przebywali nie mieli o nich zielonego pojęcia? Przewodników nie było, tzn. były, ale akurat ten temat traktowały po macoszemu. Dlaczego w takim razie stworzono program ideowy, który aż do początku osiemnastego wieku będzie całkowicie nieczytelny?
Jedna z tajemnic Wersalu. Zapraszam na wspólne zwiedzanie, opowiem.
Na życzenie zorganizujemy Twój cały pobyt w Paryżu. Indywidualnie i grupowo.