Panowie, metro jest przedsięwzięciem antynarodowym, antykomunalnym, antypatriotycznym i uwłaczającym chwale Paryża. – grzmiał XIX wieczny, prawicowy deputowany.
No, w sumie …. 😀
Termidor, miesiąc upałów, bywało, że zaczynał się w kalendarzu rewolucyjnym 19 lipca. W Paryżu roku 1900 termometr wskazywał tego dnia 38°C, więc nic dziwnego, że guzik kogo obchodziło metro. Inauguracja odbyła się około 13.00, kiedy w stolicy wszyscy opychali się przy stołach, narzekając na uciążliwe upały i mieli wyjechane na informację zamieszczoną w Le Figaro o podziemnym pociągu, który przejechał pod Paryżem. Zdziwieni byli jedynie, że pasażerowie nie podusili się podczas tej podroży. Le Figaro w sumie też miał wyjechane, bo opublikował jedynie krótką wzmiankę pomiędzy informacją o apopleksji cara Mikołaja II, a Towarzyską Sprzedażą Charytatywną.
Inauguracja miała odbyć się 14 lipca, ale Prefekt Policji, Louis Lépine, obawiając się tłumów wolał wydarzenie przesunąć. Niepotrzebnie. Paryżanie woleli zachwycać się Pałacem Wróżki Elektryczności. Nowa wróżka zawsze elektryzuje, tu nic się nie zmieniło 😀 Przyglądali się oświetlonej elektrycznie wieży, rozłożonemu w pobliżu Wielkiego Koła obozowi Czerwonych Skór, nic więc dziwnego, że nikt nie zwrócił uwagi na małą, wystrojoną od stóp do głów ekipę, która zeszła do stacji Porte de Vincennes a wysiadła po 25 minutach po drugiej stronie Panamu, przy Porte Dauphine.
Ojciec metra, Fulgence Bienvenüe, triumfował, a Nadier de Montjau, autor tych bredni o antypatriotyzmie, przewracał się w grobie.
