Za plecami była Académie Suisse. Żadna szwajcarska i żadna akademia, jedynie przez Martina Suisse prowadzona melina dla malarzy, gdzie można było nagie dziewczynki malować z natury. Suisse sam pozował od tak dawna, że trudno byłoby go odróżnić od zwłok, które malarze chodzili oglądać do pobliskiej kostnicy przy Quai des Orfèvres.
Odchodzimy kawałek w prawo od wejścia do metra. Tam mieszkał Gauguin, kiedy strzelił mu do głowy cudowny pomysł porzucenia giełdy i zajęcia się zawodowo malarstwem.
Kiedy Hector Guimard projektował wejścia do metra – Gauguin akurat zajęty był na Tahiti seksem z kolejną nastolatką, to i secesyjnych, świecących na czerwono lamp w kształcie konwalii majowych nie widział. Jeśli nie proste, zielone entourage – takie jak na zdjęciu, czy przeszklone, przypominające ważki ibellules, które do dziś można jeszcze spotkać w Paryżu, to musiałby zachwycać się wzorowanymi na japońskich pagodach, nieistniejących już dziś pawilonach, które prowadziły do stacji metra Bastille. Japonia była modna, podobnie jak i zieleń (vert wagon), którą wymalowano pod koniec XIX wieku połowę publicznego Paryża z rozpędu babrając tą farbą pierwsze lata wieku XX. Nie mylić zieleni vert wagon z vert allemand, którym pociągnięto wejścia do metra w czasie współcześnie przeprowadzonej renowacji. Niemiecki wciąż we Francji niespecjalnie się kojarzy.
Na zdjęciu w Paryżu już ponuro jesiennie, jednak mimo to, w stolicy nie ma złej pory roku na zwiedzanie.
Licencjonowany guide-conférencier jeszcze od czasów guide-interprète national – do Państwa usług.
Zapraszam